Jak pracować w POZ?

Jak być dobrym lekarzem rodzinnym i jak pracować w POZ? - Wywiad z lek. Piotrem Polańskim z 2014 roku w Mieroszowie

August 19, 2020 lek. Jacek Bujko Season 1 Episode 5
Jak być dobrym lekarzem rodzinnym i jak pracować w POZ? - Wywiad z lek. Piotrem Polańskim z 2014 roku w Mieroszowie
Jak pracować w POZ?
More Info
Jak pracować w POZ?
Jak być dobrym lekarzem rodzinnym i jak pracować w POZ? - Wywiad z lek. Piotrem Polańskim z 2014 roku w Mieroszowie
Aug 19, 2020 Season 1 Episode 5
lek. Jacek Bujko

Napisz do mnie bezpośrednio :)

Gdy prawie 7 lat temu przypadkiem poznałem doktora Piotra Polańskiego na Prekonferencji Młodych Lekarzy Rodzinnych, nie przypuszczałem, że będzie to osoba, która tak mocno wpłynie na mój lekarski światopogląd i ukształtuje moje życiowe plany. 

Spędziłem u doktora Polańskiego kilka bardzo ważnych tygodni, podczas których bardzo się zaprzyjaźniliśmy, a ja dowiedziałem się więcej:

  • o naturze medycyny rodzinnej, 
  • o tym, jak być dobrym lekarzem, 
  • o tym, jak zabrać się za założenie własnej przychodni, czego efektem jest współprowadzona przeze mnie Przychodnia Szczecińska. 

Udało mi się nagrać kilka niezwykle ciekawych wypowiedzi, które ukształtowały moje podejście do bycia lekarzem rodzinnym. Obawiałem się, że te nagrania zaginęły w mroku dziejów, jednak udało mi się je odnaleźć i teraz chciałem się nimi podzielić ze słuchaczami, którzy chcą się dowiedzieć, jak pracować w POZ. 

Support the Show.

--------------------
Myślisz o pracy w POZ? Chcesz jeszcze lepiej obsługiwać swoich pacjentów? Jesteś w świetnym miejscu. Zostań Patronem mojego podcastu i zyskaj dostęp do ekskluzywnych nagrań premium! Wesprzyj mój kanał, a poprowadzę Cię krok po kroku przez tajniki pracy lekarza medycyny rodzinnej!
Sprawdź płatną subskrypcję!

Dziękuję serdecznie patronom!
- lek. Piotr Pietryga - Poradnia Nova-Med Poznań
- Wojciech Arabucki

Rzuć okiem co jeszcze ciekawego robię :)
Dowiedz się więcej o mojej nadchodzącej książce
Zapisz się na newsletter i bądź na bieżąco z moją twórczością!
---------------------
Wspieramy leczenie naszej bliskiej koleżanki po fachu!

Kochani, w obliczu wyzwań, przed jakimi stanęła dr Urszula Wyrobek – niezwykła lekarka, żona i matka czwórki dzieci – każdy gest wsparcia ma ogromne znaczenie. Ula, która z pasją tworzy przyjazną pacjentom przychodnię, teraz sama potrzebuje naszej pomocy. Rak piersi, z którym się zmaga, zagroził jej marzeniom zawodowym oraz stawia pod znakiem zapytania przyszłość jej rodziny i możliwość opieki nad pacjentami. Dołącz do nas i przekaż swój wkład na https://pomagam.pl/wpfe8w. Razem możemy więcej!

Jak pracować w POZ? +
Stań się patronem podcastu i zdobądź dostęp do ekskluzywnych nagrań :)
Starting at $3/month Subscribe
Show Notes Transcript Chapter Markers

Napisz do mnie bezpośrednio :)

Gdy prawie 7 lat temu przypadkiem poznałem doktora Piotra Polańskiego na Prekonferencji Młodych Lekarzy Rodzinnych, nie przypuszczałem, że będzie to osoba, która tak mocno wpłynie na mój lekarski światopogląd i ukształtuje moje życiowe plany. 

Spędziłem u doktora Polańskiego kilka bardzo ważnych tygodni, podczas których bardzo się zaprzyjaźniliśmy, a ja dowiedziałem się więcej:

  • o naturze medycyny rodzinnej, 
  • o tym, jak być dobrym lekarzem, 
  • o tym, jak zabrać się za założenie własnej przychodni, czego efektem jest współprowadzona przeze mnie Przychodnia Szczecińska. 

Udało mi się nagrać kilka niezwykle ciekawych wypowiedzi, które ukształtowały moje podejście do bycia lekarzem rodzinnym. Obawiałem się, że te nagrania zaginęły w mroku dziejów, jednak udało mi się je odnaleźć i teraz chciałem się nimi podzielić ze słuchaczami, którzy chcą się dowiedzieć, jak pracować w POZ. 

Support the Show.

--------------------
Myślisz o pracy w POZ? Chcesz jeszcze lepiej obsługiwać swoich pacjentów? Jesteś w świetnym miejscu. Zostań Patronem mojego podcastu i zyskaj dostęp do ekskluzywnych nagrań premium! Wesprzyj mój kanał, a poprowadzę Cię krok po kroku przez tajniki pracy lekarza medycyny rodzinnej!
Sprawdź płatną subskrypcję!

Dziękuję serdecznie patronom!
- lek. Piotr Pietryga - Poradnia Nova-Med Poznań
- Wojciech Arabucki

Rzuć okiem co jeszcze ciekawego robię :)
Dowiedz się więcej o mojej nadchodzącej książce
Zapisz się na newsletter i bądź na bieżąco z moją twórczością!
---------------------
Wspieramy leczenie naszej bliskiej koleżanki po fachu!

Kochani, w obliczu wyzwań, przed jakimi stanęła dr Urszula Wyrobek – niezwykła lekarka, żona i matka czwórki dzieci – każdy gest wsparcia ma ogromne znaczenie. Ula, która z pasją tworzy przyjazną pacjentom przychodnię, teraz sama potrzebuje naszej pomocy. Rak piersi, z którym się zmaga, zagroził jej marzeniom zawodowym oraz stawia pod znakiem zapytania przyszłość jej rodziny i możliwość opieki nad pacjentami. Dołącz do nas i przekaż swój wkład na https://pomagam.pl/wpfe8w. Razem możemy więcej!

[PACJENTKA] Do Pana doktora należę rodzinnego tutaj już 15 lat. Przychodnia jest bardzo dobrze zorganizowana, nie ma kolejek, za każdym razem jak się przychodzi, nie czeka się długo. I dobre pielęgniarki są. Widać, że nie ma tu problemu z leczeniem u Pana doktora, bo to jest dobra opieka. My mamy bardzo dobrą opiekę tutaj.

--- 

Słuchasz podcastu „Jak pracować w POZ” – jedynego takiego miejsca w sieci, w którym znajdziesz praktyczne informacje o tym, jak świadczyć swoje usługi w podstawowej opiece medycznej. Nazywam się Jacek Bujko i od ponad 10 lat pasjonuję się medycyną rodzinną. Jako Dyrektor Medyczny Przychodni Szczecińskiej i specjalista medycyny rodzinnej od wielu lat roztaczam szeroką i profesjonalną opiekę nad moimi pacjentami – od najmłodszych maluszków do najbardziej sędziwych dorosłych. 

W tym podcaście chcę zarazić Cię moją pasją, podzielić się doświadczeniem zawodowym i opowiedzieć o niesamowitym wyzwaniu, jakim jest praca w POZ. 

W każdym odcinku przeprowadzę Cię przez zawiłości procedur medycznych i sprawię, że staną się dla Ciebie jasne i zrozumiałe. Odpowiem na najczęstsze pytania i pokażę Ci sprawdzone wskazówki, dzięki którym będziesz mógł jeszcze lepiej zajmować się tą szeroką i bliską ludziom dziedziną. Zapraszam serdecznie. 

--- 

[01:35] Pierwsze spotkanie z lek. Piotrem Polańskim 

Gdy prawie 7 lat temu przypadkiem poznałem doktora Piotra Polańskiego na Prekonferencji Młodych Lekarzy Rodzinnych, nie przypuszczałem, że będzie to osoba, która tak mocno wpłynie na mój lekarski światopogląd i ukształtuje moje życiowe plany. Kto mógł się spodziewać, że w odległym, podwałbrzyskim Mieroszowie ja – światowy Szczecinianin po zagranicznych kursach – zobaczę coś, co mogę z pełnym przekonaniem nazwać samą śmietanką polskiej medycyny rodzinnej. 

[2:02] Wpływ doktora Polańskiego na moje życie zawodowe 

Spędziłem u doktora Polańskiego kilka bardzo ważnych tygodni, podczas których bardzo się zaprzyjaźniliśmy, a ja dowiedziałem się więcej o naturze medycyny rodzinnej, o tym, jak być dobrym lekarzem, i o tym, jak zabrać się za założenie własnej przychodni, czego efektem jest współprowadzona przeze mnie Przychodnia Szczecińska. 

Udało mi się nagrać kilka niezwykle ciekawych wypowiedzi, które ukształtowały moje podejście do bycia lekarzem rodzinnym. Obawiałem się, że te nagrania zaginęły w mroku dziejów, jednak udało mi się je odnaleźć i teraz chciałem się nimi podzielić ze słuchaczami, którzy chcą się dowiedzieć, jak pracować w POZ. 

Najpierw zaprezentuję wypowiedź doktora Polańskiego na temat zlecania badań dodatkowych w POZ. Jest to podejście nietypowe, ale arcyciekawe. 

[02:55] Zlecanie badań dodatkowych w POZ – case study 

[02:56] PIOTR POLAŃSKI: À propos oszczędzania na badaniach, bo to też jest dosyć ciekawy temat, jak człowiek bardzo pilnuje budżetu. Bo to wszystko kosztuje i na przykład prześwietlenie płuc kosztowało 20 zł. Kupa pieniędzy, przy stawce swego czasu 4,50 zł za pacjenta. No to naprawdę było dużo pieniędzy. Prześwietlenie kręgosłupa kosztowało 25 zł. 

To jest tak, że jesteś młody, gniewny, potrafisz wszystko wyleczyć i jesteś doskonały. No i otwierasz praktykę, i przychodzi pewna starsza pacjentka – jak się później przekonasz, o ile jeszcze dalej nie wiesz, to jest tzw. lider społeczny. I ona przychodzi do Ciebie: "Dzień dobry", "Dzień dobry", chciała się tu zapisać, bo słyszała doskonałe rzeczy o Panu Doktorze, świetnie. 

Mówi, że nie będzie Ci sprawiała kłopotów, tak w zasadzie dzisiaj przyszła się z Tobą zapoznać, chorób nie ma wiele, ale prosiłaby przy okazji, jak już jest, o skierowanie na prześwietlenie kręgosłupa lędźwiowego. Mała, grupa, siodłata, od razu widać, że kręgosłup krzywy zwyrodnieniowo, więc – zagajając – pytasz się, a po cóż jej to zdjęcie. No, po to, że chciała zobaczyć, co tam w tym kręgosłupie jest, bo zawsze na tych zdjęciach było zwyrodnienie, ale teraz boli coraz gorzej. 

Mhm, było zwyrodnienie, ale kiedy było ostatnie zdjęcie? No, rok temu. Ale jeszcze dwa lata temu i trzy lata temu, i cztery lata temu było zdjęcie, no i teraz właśnie minął rok, i ona chciała się prześwietlić. Oczywiście nie przyszła z tymi zdjęciami. A co tam? No, zwyrodnienia ciągle opisują, no ale to tak nie może być, bo ciągle ją boli. 

Okej. Myślisz więc: "Pomogę kobiecie. Przecież nie będzie brała niepotrzebnie tych promieni. Zbadam ją, wyleczę, zaproponuję... Proszę się rozebrać...". Na co ona niespecjalnie wyraża chęć, ale oczywiście tracisz czas, badasz, stwierdzasz, że rzeczywiście jest nadmierna lordoza, która pewnie może dawać dolegliwości. Nie ma żadnej asymetrii, nie ma objawów korzeniowych – zwyrodnienia. 

Tłumaczysz więc pani, że oto właśnie wiesz doskonale, co jej jest, i że to są zwyrodnienia, i że tak już będzie do końca życia. Pani oczywiście tego wszystkiego słucha, coraz bardziej niecierpliwa mówi: 

– No, to jeszcze skierowanie i ja już sobie pójdę. 

– Hmm, w końcu Pani powiedziałem, że skierowania nie będzie, bo nie jest potrzebne zdjęcie. 

– To nie da mi Pan tego skierowania? 

– Nie dam. 

– Nie da mi Pan? Nie da?! 

– Nie. 

Jeb drzwiami przy wyjściu gdzieś tam, aż się trzęsie futryna. 

Okej, w końcu nie musi być moją pacjentką. A ona już oczywiście wcześniej się zapisała. W związku z tym zaczynamy przyjmować następnych niewinnych pacjentów, z roztrzęsionym sercem, urażoną duszą, mówiąc krótko – następnych pięciu ma przes..., bo doktor jest w afekcie. Nie może się skupić, że on tyle czasu poświęcił, kolejkę zablokował i został potraktowany jak pisarz. 

No dobrze, ale wygraliśmy. 25 zł oszczędności zostało dla praktyki. 

Mijają trzy dni, przez drzwi słyszysz przepychanie w poczekalni, wchodzi ta pacjentka i mówi, że ona tylko tutaj przyszła po skierowanie na prześwietlenie. Mówię do niej: 

– Wie Pani, myślę, że tę sprawę mamy załatwioną. Nie będzie skierowania. 

– Nie, nie – ona dzwoniła do Funduszu (NFZ – przyp. red.) i to skierowanie jej się należy, żeby raz do roku zrobić. 

– No to proszę – mówię – najwyżej złożyć na mnie skargę, bo to ja decyduję komu dam, i tego skierowania nie będzie. 

– Nie będzie, nie będzie?! 

Jeb drzwiami ostentacyjnie aż się zatrzęsła futryna i następnych pięciu ma, oględnie mówiąc, przechlapane. Wygraliśmy 25 zł. 

Mijają kolejne trzy dni, może tydzień, szum w poczekalni, kogoś wynoszą do gabinetu obok. Dziewczyny sprytne, robią EKG, słaba osoba. Wchodzę, patrzę – moja pani. Prawie umierająca, zasłabnięta. Co się stało? Zasłabła, w kolejce gorąco? Okej, z bólu. Z bólu czego? Serca? Nie, EKG dobre. Dobra, przyszła do siebie i mówi:

– Panie doktorze, to chyba z tego bólu kręgosłupa. 

Myślę: "Ja pie... Ale się dałem wkręcić”. 

– Dobra, to Pani się ubiera, idzie do domu, tu są leki wypisane, do widzenia. 

– Aaa, a zdjęcie byśmy może zrobili? 

– Do widzenia. 

– Nie da, nie da, nie da, nie da, nie da.... 

Jeb drzwiami. Cudowne ozdrowienie. 

I okej, myślę: "Nie dam!". Po prostu już jestem taki, nie dam jej, już teraz na pewno. 25 zł w końcu po drodze nie chodzi. A zresztą, będzie mnie szanowała. No i wygrałem. 

 I tak sobie siedzę w kolejnym tygodniu w poniedziałek, w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku przyjmuję pacjentów. Dzwoni telefon. Dziewczyny mówią: "Doktor X, mówi, że Twój znajomy jakiś z podstawówki". 

I rzeczywiście, najlepszy kumpel. Okej, przełączamy, co tam się dzieje? 

– No fajnie, jak tam u Ciebie? Ty dalej w tym Mieroszewie jesteś? 

– Tak. 

– A powiedz, co tam, jak pogoda? 

– No dobrze, a co u Ciebie? 

– A wiesz, a tu różnie, pracuję w Warszawie, a ostatnio nawet przejeżdżaliśmy przez Mieroszów. 

– No to, czemu nie wstąpiłeś? Powspominalibyśmy. 

– Nie, no bo śpieszyliśmy się, z południa Europy, wiesz, z urlopu. Wstąpiliśmy tylko do teściowej... – I tak myślę, kto jest jego teściową? Nieważne. – No wiesz, strasznie chora kobieta, coś z kręgosłupem ma chyba, coś takiego nieciekawego. 

Aha, ciepło, ciepło. Już przesuwają mi się w głowie wszystkie chore, umierające na kręgosłup. I teraz będzie decydujące starcie: 

– Wiesz, bo wy podobno tam macie mało pieniędzy, oszczędzacie na tych badaniach, ale ja słyszałem, że to jakaś tam wyjątkowa sprawa z tym kręgosłupem, wiesz, ona po nocy płacze. I ja wiem, że to być może kosztuje, to ja Ci zapłacę za to. Wiesz, jakby tam trzeba było, to zrób jej jakieś tam zdjęcia czy inne badania, bo to nigdy nie wiadomo co będzie, nie? 

No dobra, cześć, buźka, zrobię. Odkładasz telefon, w tym momencie otwierają się drzwi, nawet bez pukania, bo po co? Takie sprzężenie: telefon-drzwi, telefon-drzwi. Wchodzi ta osoba, dumna, ona po skierowanie. Piszesz to skierowanie. Trzaska Ci drzwiami, w końcu nie musi Cię szanować. Nie zaoszczędziłeś 25 złotych. 

Przychodzi po tygodniu z opisem zdjęcia. Patrzysz na opis z daleka – zmiany zwyrodnieniowe. Nic więcej. 

– Nie będzie Pan zdjęcia oglądał? 

– Nie będę. 

 W końcu się na tym nie znam, radiolog opisał, że nic nie ma. 

 

No i teraz bilans. 

Bilans wyszedł bardzo krwawo, bo nie zaoszczędziłem 25 złotych i wszyscy w tym mieście wiedzą, że wcale nie jestem dobrym doktorem. Bo lider społeczny, to jest ktoś taki, kto chodzi od kolejki do kolejki i gada. Ona nie posiedzi pięciu minut w Twojej poczekalni, ale wychodząc z przychodni za rogiem będzie gadała dwie godziny ze znajomymi. Bo tam ma czas, a w Twojej poczekalni nie ma. Musi być pierwsza. 

Lider jest chory, bo jest ciekawym człowiekiem. A ciekawość nie wywodzi się z mądrości ani z innych rzeczy, tylko z tego, czym można innych zaciekawić. No a czym można? Swoimi chorobami, tym, że się inni pomylili, lekarz się pomylił, nie wyznał, że w szpitalu się było, i tak dalej. A poza tym, po takich osobach widać chorobę, bo tyle o niej mówią, że wszyscy się dopatrują oznak choroby. I te osoby są wszędzie, w każdej kolejce. 

I jeżeli taka osoba mówi, że ten doktor, to wcale nie jest dobry doktor, bo ją przegapił, leczył. A przecież wszyscy widzieliśmy w telewizji, jak wyglądają ofiary doktorów. I nie chcielibyśmy oglądać ich tutaj i u nas i u siebie.

To tak wszyscy wchodząc do Twojego gabinetu już na Ciebie patrzą jak na złodzieja. Powiedzą, że Ty jesteś kutwa, dusigrosz i przegapisz ich choroby, bo będziesz oszczędzał na ich wynikach. W związku z tym nie dziw się, że układ ze statystycznym Kowalskim w małej praktyce nie będzie czysty. 

Mało z tego, ten lider społeczny jest stąd, w związku z tym jest spokrewniony z połową wsi. Oni wszyscy będą wiedzieć o tym, że Ty jesteś niedobrym lekarzem i będą Ci patrzeć na ręce. 
 

[11:47] PP: Jak postępować z Liderem Społecznym 

 

[11:47] PP: Odrębna sytuacja jest, kiedy dogodzisz takiemu liderowi, np. pani wchodzącej do gabinetu powiesz: 

- O! Dzień dobry! Jak Pani świetnie wygląda, a coś się z kręgosłupem nie stało? Bo Pani tak utyka. 

I ona wtedy będzie wniebowzięta, że ktoś zauważył, że utyka. A jak jej zaproponujesz badanie, które było rok wcześniej, udając, że o tym nie wiesz, ona powie: 

– Nie, nie, było rok wcześniej. 

- Okej, rzeczywiście, zapomniałem. To jeszcze jest czas. 

Ale jeżeli będzie chciała, to zrób jej to badanie. Ono kosztuje tylko 25 zł, a przez najbliższe pół roku wszyscy w kolejkach będą wiedzieć, że jesteś doskonałym lekarzem. Bo zwróciłeś uwagę na taki niuans, na który nikt inny nie zwrócił uwagi, i tak prostym badaniem wykluczyłeś guza rdzenia – bo oczywiście powiedziałeś, co wykluczyłeś: 

- Wie Pani, to badanie wyklucza nam guza rdzenia, gruźlicę układu nerwowego, zmiany zwyrodnieniowe, guzki Schmorla – jeszcze możesz powymieniać, tak jak każdy dobry doktor i ona jest wniebowzięta, że tyle chorób ją ominęło. 

A ona ma zwykłe zwyrodnienia, zwykły zespół bólowy. 

 

[12:52]  Jak być dobrym lekarzem rodzinnym? Koszty „reklamy” 

[12:52]  PP: Warto, zamiast powiesić potężny slogan „Najlepszy lekarz w tej dzielnicy" (albo w tej galaktyce), dać po prostu parę badań. To się oczywiście w ogóle nie kalkuluje, nie ma w tym żadnej efektywności. Takich badań w miesiącu może mam na 500 zł. Takich morfologii niepotrzebnych, takich cholesterolów (leczy, nie leczy). Ale to mi daje z jednej strony trochę spokoju, z drugiej strony dobrze się współpracuje z tymi pacjentami, a ja to nazywam kosztami reklamy.  

Nierozsądne, ale żyjemy w Polsce. Tak jak na całym świecie każdy system jest inny, tak w Polsce również jest nieco inaczej. Pacjent nie zrozumie, że może nie dostać się do lekarza z katarem, a w Anglii rozumie. 


[13:50]  Jacek Bujko: Komentarz do obecnej sytuacji

Myślę, że teraz, w sierpniu 2020 roku wszyscy wiemy, jak to jest, musieć zaakceptować zupełnie nowe rozwiązania w Polskiej medycynie. Jeszcze parę miesięcy temu nie do pomyślenia byłoby, że do Przychodni Medycyny Rodzinnej nie można ot tak sobie wejść jak do każdego sklepu. Teraz, tak jak wspomniani przez doktora Polańskiego angielscy pacjenci, także i my zaczynamy rozumieć, że ze zwykłym katarem można już się nie dostać do lekarza. 

[14:18] JB: Kolejna wypowiedź to moim zdaniem esencja tego, jak pracować w POZ,  jak być lekarzem rodzinnym z prawdziwego zdarzenia. 

W polskiej podstawowej opiece zdrowotnej pracuje około 25 000 tysięcy lekarzy i lekarek. Wielu z nich nie jest lekarzami rodzinnymi, ale lekarzami innych specjalizacji, bądź lekarzami, lekarkami dorabiającymi w POZ w mniejszym lub większym wymiarze godzin. 

Myślę, że niezależnie od specjalizacji, charakteru pracy w POZ warto wziąć sobie do serca słowa doktora Polańskiego do serca, aby dzięki nim stać się lepszym lekarzem.

Tę wypowiedź dedykuję lekarzom i lekarkom, którzy – tak jak kiedyś ja – myślą o przejściu na swoje i założeniu własnej praktyki POZ. 

Po powrocie do Szczecina z Mieroszowa wiele myślałem o tym co usłyszałem. Efekt jest taki, że dziś współprowadzę prężnie rozwijające się Centrum Medycyny Rodzinnej właśnie tutaj, w Szczecinie. 

[15:22] JB: Panie doktorze, wielu młodych lekarzy myśli o założeniu własnej praktyki. Jakie miałby Pan rady dla nich? Z myślą o organizacji pracy, o takich istotnych rzeczach, jak organizować sobie pracę, żeby w tym nie utonąć, nie wypalić się i nie myśleć tylko o tym, jak zmienić zawód albo o wczesnej emeryturze? Jak podejść do organizacji, jak podejść do pracy z pacjentami?  

[15:50] PP: Myślę, że przede wszystkim trzeba robić to co się lubi. Jeżeli ktoś poszedł na studia, bo chce pomagać ludziom, to ja uważam, że jest to jedna z piękniejszych specjalizacji. Na  pewno nie pod względem finansowym, nie pod względem obowiązków czy obciążeń, ale pod takim czysto ludzkim spojrzeniem

Po prostu tutaj nie ma nudy. Jak mamy za dużo pacjentów starszych albo z bólami krzyża, to za chwilę przychodzi ktoś, komu zajrzymy w małe czerwone gardełko albo założymy rękawiczkę i wsadzimy palec gdzieś indziej. Albo obstrzykniemy bark.  

Nie jesteśmy internistami, których jedynym pacjentem jest starszy z nadciśnieniem, z cukrzycą, ze zmianami zwyrodnieniowymi i następny, i następny, i następny. Czyli nie fokusujemy się na jednym problemie. 

W zakresie, w którym my mamy robić, mamy być takim sitem. Mamy przegląd od urodzenia do śmierci. To jest wspaniałe, że ta cała medycyna nam towarzyszy, zapobiegając rutynie czy wypaleniu. 

Jeżeli więc ktoś chce to robić, uważam, że wybrał doskonale, jest to wspaniały zawód. Jeżeli chce to robić, to musi być asertywny wobec swoich pacjentów. On ich musi po prostu lubić. 

Jeżeli ich nie lubi, jeżeli  darzy pacjentów czystą agresją, ma w sobie cechy zbieżne do zawiści, zazdrości, to niech zostanie radiologiem. Będzie doskonale zarabiał. Nie będzie musiał wąchać brudnych ciał, śmierdzących nóg, obrzyganych dzieci, czy zafajdanych pieluch. 

Generalnie nie ma tego dużo. Aczkolwiek to też trzeba zrozumieć, że nie wszyscy pacjenci są tacy, bo są tacy złośliwi lub źle wychowani. Niektórzy są po prostu chorzy i trzeba się nad nimi pochylić. 

Do tego bardzo ważne jest, aby mieć na to czas, żeby to lubić. To są dwie najważniejsze rzeczy. Jeżeli będziemy mieli czas, będziemy mogli ich polubić, poznać, posłuchać. Będzie szansa na poznanie ich problemów, zwłaszcza w takim trybie pracy lekarza rodzinnego. My nie zbieramy wywiadu, tak jak to ma miejsce w szpitalu, gdzie możemy poświecić pół godziny pacjentowi na dopytanie go o wszystko. 

My zbieramy wywiad dynamiczny, który składa się z szeregu wizyt, z układania sobie obrazu tego pacjenta, ale także środowiska, w którym żyje, jego dzieci, rodziców jakichś innych krewnych, sąsiadów – to wszystko składa się na jego zdrowie. 

Zdrowie to nie jest tylko ten kolec róży, który wpadł do buta i po wyjęciu którego będziemy mieli zdrowego pacjenta. Zdrowie to jest również to, że za ścianą jest hałaśliwy sąsiad albo inny jest pijakiem, ktoś inny grozi spaleniem chałupy, ktoś inny ma kolejne nieudane małżeństwo. 

Jeżeli oddzielimy choroby od ludzi, to nie będziemy dobrymi lekarzami rodzinnymi. Czasami pytanie o rzeczy z o toczenia totalnie rozbraja tych pacjentów, poza tym mam być na nich skupiony, czyli jeżeli przychodzi pacjent, to powinniśmy mu poświecić ten czas. 

Czas niejednokrotnie jest bardzo ważny dla tego pacjenta, mimo że nie mają go za dużo, mimo że uważają, że przyszli tylko po skierowania. Warto im poświęcić chwilę, warto zadać parę pytań. Czasami te pytania otwierają jak zamek czyjeś wnętrze. Pojawia się płacz, pojawia się jakieś inne uczucie i super, bo  z tymi pacjentami można później doskonale współpracować, oni będą nas słuchali. My także będziemy wsparciem w przyszłej terapii czy w innych problemach – nie wszystko wymaga leczenia. 

Trzeba więc tych pacjentów kochać, cokolwiek by to nie oznaczało, trzeba ich wychowywać od najmłodszych lat. Praktycznie większość dzieci nie płacze, bo nie musi, najczęściej są to 2-3 latki, bo wtedy wyobraźnia jest tak potężna, że jeszcze pamiętają, że przychodzili na szczepienie i jeszcze się nie oswoili z tym, że tutaj ich nikt nie ugryzł.

Reszta jest dobrze wychowana. 

Ja mam kolejne pokolenie, które nie wyobraża sobie innej organizacji służby zdrowia, jak tylko dzięki lekarzowi rodzinnemu. Po prostu nie pamiętają innych przychodni czy państwowej służby zdrowia. Wtedy są oni bardzo często krwawo doświadczani w innych rejonach Polski. 

Co jest ważne? 

Ważne jest, żeby rozwiązywać problemy, nie tylko starać się, nie tylko zasłaniać się papierami, że czegoś nie można zrobić, że to nie od nas zależy. Po ludzku – przychodzi ktoś, bo ma potrzebę, to trzeba mu pomóc. 

Skuteczność można zmierzyć, a nie tylko deklarować – po prostu to zrobić. 

  • Czasami trzeba wziąć słuchawkę i poprosić znajomych w szpitalu.

  •  Czasami trzeba zlecić badania, za które zapłacimy, które nie są w naszym panelu, ale posuną nam w jakiś sposób leczenie biednego pacjenta.

  • Czasami trzeba wyciągnąć pieniądze i dać mu na leki, albo wyciągnąć z szuflady jakiś lek i dać pacjentowi.

Od zawsze sporadycznie mamy jakichś pacjentów, którym dajemy  próbki, pacjentów, którzy odeszli i rodziny przyniosły nam jakieś opakowania. Trzeba spełniać swoje marzenia i trzeba mieć dobry warsztat, miejsce, gdzie się będzie tych pacjentów leczyło. 

[22:24] Dzwonek telefonu. 

[22:44] JB komentarz do rozmowy:

Niestety ten telefon przerwał nam rozmowę, a mnie się wyczerpały baterie w dyktafonie, także nie udało nam się dokończyć nagrywania tego wywiadu. Natomiast były to słowa, które niesamowicie mocno wpłynęły na mnie, na moje podejście do pracy, moje podejście do tego, kim lekarz rodzinny jest i kim powinien być. 

 

[23:06] O kontrowersyjnej, nietypowej organizacji pracy przyjęć – wypowiedź pacjentki. 

Na koniec chciałbym wam zaprezentować wypowiedź pacjentki doktora Polańskiego, która w bardzo ciekawy sposób wypowiadała się odnośnie – wtedy dla mnie kontrowersyjnym – sposobie przyjmowania pacjentów. O kontrowersyjnej, nietypowej organizacji pracy przyjęć. 

Doktor Polański przyjmował pacjentów na dwóch rodzajach wizyt: 

  • na wizytach pilnych,

  • na wizytach planowych.

Teraz dla mnie to nie jest nic dziwnego, sam ten system zaadoptowałem i wspólnie z naszym zespołem zastosowaliśmy go.  Pracujemy tak prawie od 4 lat. 

Natomiast wtedy jedyne rozwiązanie, jakie znałem, to przyjmowanie pacjentów albo według kolejki – gdzie wszyscy starali się przyjść jak najwcześniej i zająć miejsce w kolejce, czekając czasem 4–6 godzin na przyjęcie do lekarza – albo trzeba było się umówić na konkretną godzinę, i wtedy trzeba było dzwonić do przychodni od godziny 6.00 po to, aby o 8.15 usłyszeć: „Przepraszam, na dzisiaj numerków już nie ma”. Czasem Pani w rejestracji podpowiadała: „Proszę podejść do doktora, może Pana przyjmie”. 

Spotkanie się z takim systemem pracy, zarządzaniem było dla mnie wtedy czymś niesamowitym. Podpatrzyłem, nauczyłem się, wprowadziłem swoje udoskonalenia, dostosowane do naszej populacji do naszego zespołu. I nie wyobrażam sobie pracy inaczej. 

Także zapraszam was do wysłuchania tego, co sami pacjenci pana doktora Piotra Polańskiego mają do powiedzenia o jego systemie przyjmowanie w przychodni. 

[25:11] PACJENTKA: Do pana doktora należę już 15 lat. Przychodnia jest bardzo dobrze zorganizowana, nie ma kolejek. Za każdym razem jak się przychodzi, nie czeka się długo. 

Pielęgniarki są do ręki przyłożyć, jak to się mówi. Pan i pani doktor też wytłumaczy. Nie ma problemu z leczeniem u pana doktora w naszej przychodni. 

[25:42] JB: Wiem, że godziny pracy przychodni, organizacja, kiedy są przyjęcia, kiedy pan doktor może zbadać, kiedy może iść na wizytę domową, są dość niecodzienne. Nie każda praktyka w Polsce ma takie godziny. Co Pani o tym sądzi? Czy Pani taki układ odpowiada?  

[25:59] PACJENTKA: Odpowiada. Też jest możliwość, że kiedy ja np. pracuję do południa, a po południu muszę iść z dzieckiem do lekarza. Wtedy się dzwoni do przychodni i mówi, jaka jest sytuacja i na popołudnie potrzebuję iść na wizytę z dzieckiem. Tak jak dzisiaj, umówiłam się na 16:00. 

[26:27]  JB: Podział w pracy tutaj w przychodni zakłada, że rano są te przyjęcia krótkie, pilne, a potem są planowe.  

[26:35] PACJENTKA: Są takie sytuacje, że dziecko mi zachoruje nagle, gorączka, ból gardła, wtedy idę na tę szybką wizytę. A po południu, tak jak teraz, chodzimy z córką, ponieważ leczę ją neurologiczne i czasem trzeba jakieś badania donieść. 

[26:59] JB: Nie przeszkadza Pani to, że na te szybkie wizyty trzeba przyjść i ustawić się w kolejce? Nie ma numerków na godzinę. 

[27:05] PACJENTKA: Nie przeszkadza mi to, bo idzie bardzo szybko. Jest zorganizowana praca u pana doktora. 

[27:13] JB: Tutaj w przychodni nie można zostawić karteczki po leki, tylko po to, aby dostać receptę. Generalnie trzeba na wizytę przyjść, pokazać się doktorowi, porozmawiać. 

[27:31] PACJENTKA: Z mojej strony to jest nawet lepiej, bo pan doktor widzi tę osobę, widzi, co jest. Tak jak np. córka bierze stałe leki na astmę i alergię, i wiadomo czasami ona nie przyjdzie. Ale ja przychodzę jako matka i Pani Doktor mi wypisze receptę. 

[27:47] JB: Czyli nie przeszkadza Pani to, że nie może Pani zostawić tylko karteczki i dostać receptę? 

[27:52] PACJENTKA: Nie, bo ja mogę się jeszcze skonsultować, porozmawiać z panią doktor, czy to dalej brać, czy coś się dzieje z córką. Pod tym względem jest dobrze, bo można porozmawiać. 

[28:05] JB: Czy poleciałaby Pani tę praktykę innym pacjentom? 

[28:07] PACJENTKA: Oczywiście, bo to jest dobra opieka, my mamy bardzo dobrą opiekę tutaj. 

Pierwsze spotkanie z lek. Piotrem Polańskim
Wpływ doktora Polańskiego na moje życie zawodowe
Zlecanie badań dodatkowych w POZ – case study
Jak postępować z Liderem Społecznym
Jak być dobrym lekarzem rodzinnym? Koszty „reklamy”
Jacek Bujko: komentarz do obecnej sytuacji (wizyty w POZ a COVID-19)
Jak pracować w POZ i być lekarzem rodzinnym z prawdziwego zdarzenia
Jacek Bujko: komentarz do rozmowy
O kontrowersyjnej, nietypowej organizacji pracy przyjęć – wywiad z pacjentką